wywiad z patrickiem swayze

Don Swayze. Actor: Evasive Action. Don Swayze was born on August 10, 1958 in Houston, Texas as Donald Carl Swayze. He is the son of Patsy Swayze (née Yvonne Helen Karnes; 1927-2013), a choreographer, dance instructor, and dancer, and Jesse Wayne Swayze (1925-1982), an engineering draftsman. W tym kraju dochodzi do częściowych wolnych wyborów, rozpoczynając proces upadku komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej. Polska. 84%. 1987. Ta kobieta zostaje po raz trzeci wybrana na premier Wielkiej Brytanii. Margaret Thatcher. 70%. 1980. Muzyk ten, członek znanego zespołu rockowego, ginie z ręki Marka Davida Chapmana. The Dirty Dancing star was born to Patsy and Jesse Wayne Swayze in 1952, and his mom — who was a dance instructor and choreographer — was quite rough on the A-lister. “Patrick loved his Swayze followed that up with the 1989 action flick "Road House," in which he played a bouncer at a rowdy bar. But it was his performance in 1990's "Ghost" that showed his vulnerable, sensitive side. He starred as a murdered man trying to communicate with his fiancee (Demi Moore) — with great frustration and longing — through a psychic USA 1990, reż. Jerry Zucker, wyk. Patrick Swayze, Demi Moore, Whoopi Goldberg, Tony Goldwyn. 20:00 paramount. Kasowy hit początku lat 90. Świetna Whoopi Goldberg (Oscar!) jako medium, które pomaga połączyć się wdowie Demi Moore ze zmarłym Patrickiem Swayze. Newspapers in Polish Newspapers from Poland. PressReader. Work with us; Blog nonton film mangkujiwo 2 full movie sub indo. Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...POCZTANie pamiętasz hasła?Stwórz kontoQUIZYMENUNewsyJak żyć?QuizySportLifestyleCiekawostkiWięcejZOBACZ TAKŻE:BiznesBudownictwoDawka dobrego newsaDietaFilmGryKobietaKuchniaLiteraturaLudzieMotoryzacjaPlotkiPolitykaPracaPrzepisyŚwiatTechnologiaTurystykaWydarzeniaZdrowieNajnowszeWróć naKamil Karnowski| 6:59aktualizacja 12:02 Opublikowano: 2021-12-24 19:39: · aktualizacja: 2021-12-24 19:42: Dział: Kultura NASZ WYWIAD. Królikowska-Avis: Mamy tę przewagę, że wiemy, co wdrożono na Zachodzie, i widzimy, jakie to poczyniło spustoszenia Kultura opublikowano: 2021-12-24 19:39: aktualizacja: 2021-12-24 19:42: Elżbieta Królikowska-Avis, wręczenie nagród SDP, Warszawa, 28 stycznia 2016 roku / autor: Nasza rozmowa z Elżbietą Królikowską – Avis, bohaterką walki z komunizmem (była członkinią organizacji Ruch, represjonowano ją w PRL),cenioną publicystką, pisarką, krytykiem filmowym, tłumaczką i wieloletnią korespondentką polskich mediów w Londynie. W czasach PRL była aktywnym uczestnikiem opozycji antykomunistycznej, została odznaczona za wybitne zasługi na rzecz odzyskania niepodległości i suwerenności Polski, Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Wolności i Solidarności oraz medalem Pro Patria. Wydała pani dotąd kilkanaście ważnych książek. A teraz ukazuje się bardzo ciekawa „Cywilizacja Zachodu na rozdrożach wartości”. Jak pani diagnozuje to rozdroże? ELŻBIETA KRÓLIKOWSKA-AVIS: Odpowiem słowami książki: dzisiejsza lewica, to rodzaj sieci, coraz ciaśniejszej i coraz bardziej krępującej wolne działanie państw i instytucji, zagarniającej coraz większe obszary ludzkiej aktywności. Chodzi jej o obalenie dawnego porządku moralno-prawnego, wykreślenie ze społecznej pamięci chrześcijaństwa i konserwatyzmu jako alternatywy, zniszczenie tożsamościowej pamięci o narodzie i historii, tradycji i dobrych obyczajach. Moje komentarze pokazują coraz bardziej odczuwalny czerwony terror, pojawianie się nowych zjawisk jak fuck culture, cancel culture, woke culture, revolutionary glamour, w Europie, Amerykach, Afryce, Azji. CA czy konserwatyzm ma tu jeszcze jakieś szanse? Trudno powiedzieć. Ale 200 lat temu Edmund Burke pisał, obserwując rewolucję francuską, pisał: ”Wszystko wydaje się zatracać swój właściwy charakter w tym chaosie wszelkich rodzajów zbrodni i szaleństwa”. A przecież od tej pory wydarzyło się parę wspaniałych rzeczy. I być może, jest nadzieja na więcej. Które z napisanych przez panią książek są dla pani najważniejsze? Z pewnością dwie ostatnie, „Róg Piccadilly i Nowego Swiatu” z 2015 roku, w której zachęcam Polaków do sięgania pełnymi garściami do dobrodziejstw demokracji, którą w Polsce zniszczyły zabory, wojny, a potem 45 lat komunizmu. Oraz ostatnia, opublikowana przez Wydawnictwo Zysk i –Ska przed dwoma tygodniami, pt. „Cywilizacja Zachodu na rozdrożach wartości”, w której pokazuję jak oszalały Zachód niszczy tę demokrację, swoje wielkie dobrodziejstwo, i jak my, Europa środkowa, stajemy się powoli jej depozytariuszami. Tak jak pierwsza publikacja prezentowała zalety demokracji, druga namawia do rewitalizacji i ochrony tej formuły działania państwa, ponieważ na Zachód nie ma już co liczyć. Już 2500 lat temu Platon twierdził, że „władzę winni sprawować ludzie odważni, mężni i uczciwi”, a w końcu XVIII wieku ojciec brytyjskiego konserwatyzmu Edmund Burke punktował „odklejenie się elit władzy od społeczeństwa”. Amerykańska i polska Konstytucja oraz brytyjskie Prime Minister’s Questions, to były te kolejne puzzle, które składały się na obraz formy ustrojowej zwanej demokracją – i jak dotąd, nikt inny nie wymyślił nic lepszego. Także świat kultury rozrywany jest dziś konfliktem cywilizacyjnym, kulturowym, który przekłada się na politykę. Nie inaczej jest dziś w Polsce. Jak się pani w tym odnajduje? Gdzie pani w tym jest? To co u nas się dzieje, jest tylko odbiciem głupstwa, które wymyślono gdzie indziej. Ostatnia sekwencja, to rewolucja kontrkulturowa, która od lat 60. i 70. niszczy świat, także sztukę, która staje się terenem walki politycznej między lewicą liberalną i konserwatystami. Przy czym dla liberalnej lewicy jest to wojna zaczepna, dla konserwatystów - odporna. Ostry, wciąż pogłębiający się konflikt widać wszędzie, w każdym segmencie życia państwa i obywatela. Ten los zgotowało nam pokolenie ‘68 roku, które wprowadziło na scenę – to tylko kolejna odsłona długiej wojny - swoje radykalne, niszczące stary świat, ład i porządek postulaty. I wygrywa, żądając coraz więcej, obalając stare instytucje, ramy życia, wprowadzając płynność, nieokreśloność wszystkiego, z płcią włącznie. Aż tak pesymistycznie tego procesu nie widzę. Rozwój świata wydaje się przebiegać nie po linii spiralnej, lecz po sinusoidzie - spójrzmy na zmiany polityczne w Stanach Zjednoczonych od lat 50., konserwatyzm, potem rewolucja kulturowa ze wszystkimi tego konsekwencjami, następnie, z grubsza, era Reagana, a potem Clinton, Bush Jr., Trump i Biden. Jest także „faktor X”, który także daje nadzieję. Ale to prawda, od czasów rewolucji francuskiej trwa proces erozji znanego nam świata, rozpiętego w trójkącie chrześcijaństwo, grecka filozofia i rzymskie prawo. W XX wieku to zjawisko przyspieszyło – rewolucja sowiecka, meksykańska, kubańska, hiszpańska wojna domowa, wreszcie rewolucja kontrkulturowa ’68. Od kilkudziesięciu lat tempo zmian galopuje, od kilku lat – przeszło w kłus, i dziś niewątpliwie znajdujemy się na niebezpiecznym zakręcie cywilizacyjnym, na rozdrożach wartości. W Polsce mamy tę przewagę, że możemy pewne zjawiska zobaczyć już wdrożone na Zachodzie, i zrozumieć, jakie czynią spustoszenia. Wiele lat mieszkałam w Wielkiej Brytanii, widziałam przebieg tych zjawisk, burzenia dotychczasowego świata, porządku moralnego i prawnego, nawet demokracji, z bliska. I w Wielkiej Brytanii, patrz: brexit, widzę już pewną refleksję, choćby w sprawie imigrantów, których masowość niszczy brytyjskie służby państwa, zdrowie, edukacja, bezpieczeństwo publiczne. Zatem ten proces rozpoznania i oceny sytuacji już się rozpoczął. Dużo pisała pani o filmie. Co panią tak ciągnęło do tej tematyki? Czy w ogóle warto pisać o filmach? To pytanie pada dziś coraz częściej, i raczej mnie to nie dziwi. Bo pan i młodsi należycie do generacji, która właściwie nie poznała dobrego kina, prawdziwej sztuki, która wzbogaca i jest ważna. Dziś ja sama, niegdyś krytyk filmowy, rzadko chodzę do kina. Coraz mniej w nich prawdy, i coraz mniej sensu. Scenariusze – albo do lat 15, albo wydumane nad biurkiem przez orędowników poprawności politycznej. Wtedy tworzyli Antonioni i Fellini, Karel Reisz i Tony Richardson, wspaniali twórcy amerykańskiego realizmu czy kina japońskiego. Były to świetnie zrobione, mądre filmy, a nie nihilistyczna tandeta, i wywoływały dyskusje, choćby w ramach ruchu Dyskusyjnych Klubów Filmowych. Hollywood jeszcze robi dobre filmy? Robi rozrywkową sieczkę lub politycznie poprawne nudy na pudy. Prawdziwego kina trzeba szukać poza nim, czego dowodem jest np. Clint Eastwood. Stare, ważne filmy lub klasykę można oglądać w telewizji, choć dziś najchętniej oglądam dokumenty na kanałach Planete +, Animal Planet, National Geographic czy BBC Earth. Od życia w filmie, wolę „samo życie”. Jaki film poleciłaby pani na święta? Jaki na Sylwestrowy wieczór? A jaki na Nowy Rok? Przejrzałam nasz repertuar telewizyjny i westchnęłam: znowu „Kevin sam w domu” z 40-letnim już Macaulayem Culkinem, znów „Titanic”, „Zawód: święty Mikołaj” z Whoopi Goldberg i „Dziennik Bridget Jones”z irytującą Renee Zelweeger! Dlaczego wciąż te same – choć jest przecież tak wiele innych evergreenów?! Ale jest też mądry, wzruszający amerykański „Mamy tylko dziś” z Billy Cristalem, dobra klasyka „Rodzinny dom wariatów” z Diane Keaton, zastanawiający, świetnie zrobiony „Zółtodziób” Clinta Eastwooda i mój ulubiony film, także evergreen, „Dirty Dancing” z Patrickiem Swayze i Jennifer Grey. Co więcej, mamy wiele świetnych dokumentów jak „Dzisiaj w Betlejem – rozmowa z ojcem franciszkaninem Antonim Szlachtą, który od trzydziestu lat prowadzi hotel Casa Nova w Betlejem, piękny przyrodniczy dokument „Okawango” z Botswany / rozlewiska tej rzeki, byłam, widziałam, cud natury!/, „Alpejskie opowieści o przetrwaniu” czy, także dokument, „Opowieści Offenbacha”, o Jacquesie Offenbachu, twórcy francuskiej operetki. Jest także „Wielkie kolędowanie z Polsatem” zrealizowane w murach XVIII-wiecznego Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Mariańskim Porzeczu, koncert ze Świętej Lipki, Wielkie Kolędowanie we Lwowie / TVP 1/ i Koncert kolęd w Pelplinie, także TVP 1. Są transmisje z Mszy świętych, programy opowiadające o osiągnięciach organizacji charytatywnych, i o tym jak dobrze jest się dzielić. Wreszcie – mamy specjalne wydania programów religijnych oraz debaty na temat Pana Boga i Bożego Narodzenia, wiary i transcendentu, opowieści z Ziemi Świętej i katolickiego stanu Goa w Indiach, wywiady z filozofami w sutannach i oddanymi swojej pracy misjonarkami. Dobrze jest spędzać Święta Bożego Narodzenia w Polsce. Gdybym w tym czasie była w Londynie, program telewizyjny wyglądałby inaczej. Oczywiście, evergreeny, choć wybór inny niż w Polsce, zwykle jest to „Amerykanin w Paryżu”, „Gigi” i „Deszczowa piosenka”, plus oczywiście kilka wersji ekranizacji „Opowieści wigilijnej”. W najlepszym czasie antenowym roi się od celebrytów, często gęsto gejów, transseksualistów i drag queens jak Eddie Izzard, Stephen Fray i Graham Norton, rzucających w stronę zebranej w studiu publiczności bardzo ryzykowne dowcipy. Na porządku dziennym są dowcipasy o religii, zwykle chrześcijaństwie, kpiny z papieża, księży/pastorów i wiernych. Dużą popularnością cieszy się spoof aktorki komediowej Catherine Tate, nabijającej się z tradycji Bożego Narodzenia, program satyryczny z udziałem celebrytów „Nie lubię Świąt, i dlaczego?” oraz „Alternatywne bożenarodzeniowe przesłanie” komedianta Alego B, tego od filmu „Borat”. No i obowiązkowy „Kod da Vinci”. Jak dobrze jest spędzać Boże Narodzenie w Polsce! WARTO TAKŻE OBEJRZEĆ: Rozm. Publikacja dostępna na stronie: Copyright © 1997-2021 TVN Korzystanie z materiałów redakcyjnych TVN / TVN Media Sp. z wymaga wcześniejszej zgody TVN TVN Media Sp. z oraz zawarcia stosownej umowy licencyjnej. Na podstawie art. 25 ust. 1 pkt. 1 b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych TVN / TVN Media Sp. z wyraźnie zastrzega, że dalsze rozpowszechnianie artykułów zamieszczonych w programach oraz na stronach internetowych TVN / TVN Media Sp. z jest zabronione. Strona chroniona przez Arkose Labs (Polityka prywatności) Mężów miałam w życiu wielu. Jedni bardziej kurtuazyjni, inni mniej i różnie nam się układało. Czasami związek kończył się tuż po ślubie, czasami trwał aż do końca kolonii, a w ekstremalnych przypadkach pisywaliśmy do siebie jeszcze długo po wakacjach. Jednak ten mąż miał być wyjątkowy. Były to czasy, kiedy namiętnie oglądałam razem z kuzynką „Dirty Dancing” po trzy razy dziennie, przerabiając różne sceny przy pomocy lalek Barbie i Kena oczywiście, więc nie ma się co dziwić, że kiedy go zobaczyłam, nogi się pode mną ugięły. Patricki Swayze we własnej osobie. Trochę, co prawda, niski i przy kości, ale kto by tam na takie szczegóły zwracał uwagę. Od razu zostałam jego koleżanką i nie minęły dwa dni, jak Patrick poprosił mnie o rękę! Taki mam, proszę państwa, dar przekonywania do siebie ludzi. A może też mu kogoś przypomniałam? Angelinę Jolie albo kogoś w tym stylu? W każdym razie zgodziłam się zostać jego żoną. Ślub miał się odbyć w najbliższą niedzielę i na dodatek miał być udzielony przez najprawdziwszego księdza, który przyjeżdżał co niedzielę do ośrodka kolonijnego, żeby odprawić mszę dla dzieciaków. Nawet można się było wyspowiadać na takiej kolonii, sam na sam z księdzem w pokoju. (Matko święta, aż mnie ciarki przeszły, jak to napisałam). W dzisiejszych czasach już by to nie przeszło. Ale tamten ksiądz był całkiem w porządku i zdobył nasze serca głównie faktem, że nosił modne, niebieskie dżinsy. Raz postanowiłyśmy się z kuzynką wyspowiadać. Nie do końca byłyśmy przekonane czy to, co zrobiłyśmy, to grzech czy nie, ale po wielogodzinnych dyskusjach doszłyśmy do wniosku, że jednak grzech i to na dodatek nie jakiś tam zwykły, mały grzeszek. Poszłyśmy razem, żeby nawzajem dodawać sobie otuchy i trzymając się za ręce i na twarz przyjmując wyraz skruchy przeogromnej, a w myślach bijąc czołem o posadzkę, tak na wszelki wypadek, wyjawiłyśmy, że podczas zabawy figurkami z naszej ulubionej bajki „Kubuś Puchatek”, która to za „naszych czasów”, była typową bajką dla małoletnich nastolatek, złamałyśmy jedno z przykazań, to, w którym mowa, o tym że „nie będziesz używał imienia Pana Boga swego na daremno”. Mianowicie ośmieliłyśmy się, w zabawie, posługiwać takimi określeniami jak „Kubuś Bóg” czy „Prosiaczek Mojżesz”! Zostało nam wybaczone. Wracam jednak do mojego ślubu. Otóż pewnego dnia koło mojego przyszłego męża zaczęła się kręcić niejaka Justysia. Długie, proste włosy blond, sięgające chyba do ziemi, oczy na pół twarzy (żeby chociaż była piegowata, ale nie!), zgrabne nogi, długie tak samo, jak włosy i na dodatek miała już 13 lat, czyli była bardziej doświadczona niż ja. Jednym słowem – puszczalska – pomyślałam sobie. A pomyślałam tak tylko dlatego, że byłam wtedy zbyt młoda, żeby pomyśleć sobie „ździra”. I ta Justysia poprosiła moje narzeczonego o rękę! Niby taka mądra, taka dojrzała, a jednak…zero szacunku do samej siebie. A mój debilny narzeczony przyszedł do mnie i powiedział: – Słuchaj, bo ja nie wiem co mam robić, wiem, że się z tobą zaręczyłem, ale teraz Justyna mnie poprosiła, a wiesz, przecież dziewczynie to tak głupio odmawiać – No jasne, puszczalskiej się nie odmawia, Pysiu – pomyślałam sobie i udawałam zupełnie obojętną. – No i wiesz, pomyślałem sobie, czy może zgodziłabyś się, żeby te nasze zaręczyny, tego, no, odwołać czy coś – Co? Odwołać? Zaręczyny z Patrickiem Swayze? Zaczęłam go brać pod szpic, że jaki z niego facet, że jak tak bez honoru, obiecuje, potem zrywa. W końcu dałam sobie spokój. Chce się żenić ze ździrą, proszę bardzo! I wtedy mój narzeczony wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko w kształcie serca! – Ja ci nawet pierścionek kupiłem – rzekł i otworzył pudełeczko, a w środku, jak babcię kocham, prawdziwy, metalowy pierścionek z czerwonym oczkiem! – no i ja go kupiłem, ale w takiej sytuacji, to ja się z nikim nie ożenię, bo nie wiem, której mam go dać – i pieprznął pudełeczkiem o ścianę. O nie! Wprowadził do gry mocną kartę, a ja jeszcze nigdy wcześniej nie dostałam prawdziwego, metalowego pierścionka od mężczyzny. Nie wiele myśląc, rzuciłam się, żeby podnieść pierścionek i powiedziałam – Słuchaj Patrick…znaczy Dominik…daj go mnie! Nie dał. Popłakał się i wyszedł i nie ożenił się z żadną. I bardzo dobrze. Justysia trochę dramatyzowała, no, bo przecież sama go poprosiła. Ja nie mogłam tylko przeboleć mojego pięknego pierścionka, ale cóż znaczy pierścionek bez miłości, hę? Dalej pamiętam jego twarz i teraz kiedy jestem dużo starsza, stwierdzam, że ze mną coś musiało być nie tak. On nawet trochę podobny nie był. Ech, młodzieńcza wyobraźnia. fot. Kobiety za nim szalały, mężczyźni po cichu zazdrościli. Patrick Swayze, amerykański aktor i tancerz zmarł 14 września 2009 roku po walce z nowotworem. W ostatnich miesiącach życia stał się cieniem samego siebie. Chcemy go pamiętać jako rycerskiego Orry'ego Maine'a z „Północ Południe”, przystojnego tancerza z „Dirty Dancing”, oddanego męża z „Uwierz w ducha”. 57 lat życia, 34 lata małżeńskiego stażu, 42 role filmowe Patrick Swayze jest legendą, jednak zanim się nią stał, przeszedł długą i niełatwą drogę. Urodził się jako jedno z pięciorga dzieci na ranczu pod Houston. Syn kowboja i jednej z najlepszych tancerek w tej części Stanów odziedziczył po rodzicach najlepsze geny. Rodzice wiązali z nim ogromne nadzieje. Jessie Wayne Swayze chciał, by syn został kowbojem, tak jak on i nic dziwnego - Patrick miał ku temu duże predyspozycje. Ej, Swayze, co masz w plecaku? Baletki czy skrzypce? Koledzy ze szkoły naśmiewali się z niego - nie mieściło im się w głowach, że taniec może być jego pasją i sposobem na życie. Swayze natomiast nie był delikatnym chłopcem - interesował się też sztukami walki. Każdy rzucony pogardliwy tekst w jego kierunku mógł być przyczynkiem do bójki, którą z pewnością by wygrał. Wielokrotnie jednak pokazał, że był ponad to. Swayze był wysportowany, silny, odnosił sukcesy w rodeo. Mógł poradzić sobie na ringu, na byku czy w sporcie, który zamienił na taniec. Ojciec pokładał w nim nadzieje: widział w nim zawodowego sportowca. Swayze rozpoczął treningi futbolowe i miał za sobą pierwsze sukcesy. W dobrze zapowiadającej się karierze przeszkodziła mu kontuzja kolana, a nawet groziła mu amputacja. Przeszedł serię skomplikowanych operacji, na nowo uczył się stawiać kroki. Miał myśli samobójcze. Wtedy pojawiło się światło w tunelu. Rezygnacja z kontaktowego sportu na rzecz tańca. Patrick wiedział już, że tylko od niego zależy, jak to życie przeżyje. Swayze ukończył Harkness Ballet School i Joffrey Ballet School i wieku 18 lat zaczął występować na Broadwayu. W 1975 poślubił tancerkę i uczennicę swojej matki, Lisę Niemi, miłość swojego życia. Rodzina nie kibicowała im - Patrick przechodził załamanie nerwowe, a młodsza od niego o 15-letnia Lisa była krucha i delikatna - matka aktora uważała, że zbyt krucha na to, by mogła być w związku z Patrickiem. Z koeli rodzice Lisy nie widzieli w Swayze kandydata na żywiciela rodziny. Tancerz to przecież nie zawód... Kiedy jednak Swayze postanowił wyjechać do Nowego Jorku za karierą, Lisa pojechała za nim i tam wzięli ślub. Oboje tańczyli rewelacyjnie, lecz kolejną kłodą rzuconą pod nogi była kontuzja. Po kilku operacjach Swayze chodził o lasce i o balecie musiał zapomnieć, ale nie o tańcu. Zaczął myśleć o aktorstwie i zapisał się do szkoły aktorskiej marząc o wielkim ekranie. Lisa trwała przy jego planach. Po dwóch latach pracy udało mu się zdobyć angaż do broadwayowskiego przedstawienia „West Side Story”, został dostrzeżony i zaproponowano mu główną rolę w „Grease”. On jednak chciał grać nie tylko w musicalach na Broadwayu. Gdy w Nowym Jorku osiągnął już wszystko, co chciał, wyruszył na podbój Hollywood. Przeprowadzili się do Los Angeles. Tam Patrick, wspierany przez ukochaną, wędrował z castingu na casting. Grał mało znaczące role, ale do czasu. Z Nowego Jorku do Los Angeles Po „Skatetown” zaproponowano mu udział w kultowym już filmie „Outsiderzy”. Ale dopiero rola w telewizyjnym serialu „Północ–Południe” przyniosła mu rozgłos i rozpoznawalność. Do tego błękitne oczy i blond włosy - było niemal pewne, że wszystko, czego się dotknie, zamieni się w złoto. Za zarobione pieniądze kupili zrujnowane ranczo z dala od wielkomiejskiego zgiełku, u stóp gór San Gabriel. Nie bali się żadnej pracy - w Nowym Jorku często dorabiali, remontując mieszkania, teraz dopieszczali swoje miejsce na ziemi. Wicie gniazda łączyło się z nadzieją, że rodzina się powiększy. Mieli nadzieję, że niedługo nie będą już sami i doczekają się gromadki dzieci. Życie jednak po raz kolejny pokazało im, że nie można mieć wszystkiego. Lisa dwukrotnie poroniła. Para nie doczekała się dzieci, co było powodem plotek i dociekań. Wciąż po śmierci aktora pojawiają się informacje, które dotyczą życia uczuciowego Swayze. Kirstie Alley, koleżanka z planu aktora wyznała w Daily Mail, że Patrick był w niej zakochany i mieli romans. Oboje byliśmy w związkach małżeńskich. Nie mieliśmy prawdziwego romansu. Potrafiliśmy powstrzymać żądze. Z perspektywy czasu uważam, że to był błąd. Zakochaliśmy się w sobie bez pamięci i nigdy nie zrealizowaliśmy tej miłości. Przez lata czuliśmy ten ogień. Wiem, że Patrick tak naprawdę kochał tylko mnie. Osiągnął duży sukces w inscenizacji musicalu „Grease” i zwrócił na siebie uwagę producentów filmowych i został zaangażowany do jednej z ról w komedii „Skatetown”. Potem pojawiły się kolejne propozycje, ale na prawdziwy sukces musiał poczekać kilka lat, do 1986 roku. Miłość ponad wszystko 9 maja 1997 roku w wypadku na koniu, Patrick Swayze złamał obie nogi i zerwał cztery ścięgna w ramieniu podczas kręcenia filmu „Listy od zabójcy”. Od czasu tego wypadku miał w kości udowej tytanowy pręt i nie mógł obyć się bez kuli. To nieco wstrzymało jego aktorskie zapędy. 9 lat później wystąpił w filmie „Youngblood”. Przyniosła mu ona bardzo przychylne recenzje, a jego nazwisko zyskało na wartości. Rok później pojawił się w roli przebojowego tancerza w „Dirty Dancing”. Jestem z niego taka dumna! Jestem najszczęśliwszą mamą na świecie - mówiła po premierze matka aktora. Rola Johnny'ego otworzyła mu drzwi Hollywood. W latach 80. „Dirty Dancing” był jednym z najczęściej oglądanych przez kobiety filmów jakie wyprodukowano. W jednym z wywiadów zapytany, dlaczego zdecydował się na udział w tym filmie, mówił: Nadszedł czas, żeby zrobić coś znaczącego. Chciałem iść jak burza. Raz jeszcze zrobiłem wszystkim na przekór: zagrałem w »Dirty Dancing«. I nie powinno to dziwić, że kobiety oszalały na punkcie aktora, wysyłały do niego listy, urządzały nocne straże (!) pod jego domem. Jednak to on był typem zazdrośnika, a nie jego żona. Przez lata byłem zazdrosnym mężem. Martwiłem się, że Lisa mogłaby mnie zostawić dla innego mężczyzny. Gdy ją poznałem, miała 15 lat, a ja 18. W przeciwieństwie do innych dziewczyn zachowywała się, jakbym był powietrzem i nigdy nie patrzyła mi w oczy. – wspominał po latach na łamach Entertainment Weekly. „Nobody puts Baby in a corner” Film „Dirty Dancing” okazał się być ogromnym przebojem po obu stronach Oceanu, ale dobra passa nie trwała długo. Na początku lat 90. popularność aktora zaczęła słabnąć. Przez krytyków dostrzeżony został ponownie w 1996 roku, kiedy to otrzymał nominację do Złotego Globu za „Ślicznotki”, ale nie przywróciło to aktorowi dawnej sławy. Mimo wszystko wciąż był popularny. Mam dłonie jak łopaty i ramiona jak robotnik z budowy Tak żartował na swój temat Swayze, a miliony kobiet wzdychały do niego i marzyły o jednym tańcu z nim i śniły po nocach sny z jego udziałem. Był rozbudowany i odróżniała go męska sylwetka na tle wiotkich tancerzy. W 1991 roku został przez magazyn People wybrany najseksowniejszym mężczyzną oraz zaliczony do 50 najpiękniejszych ludzi na świecie. Sława go przerosła Choć wydawać by się mogło, że to do niej dążył przez kilkanaście lat i chciał osiągnąć szczyt popularności, to to marzenie obróciło się na niekorzyść. Zaczął zaglądać do kieliszka. Potrafił po kilku piwach z sześciopakiem przemierzać kręte ulice samochodem, nie zważając na ryzyko i zagrożenie. Potem w wywiadach przyznał, że nie sądził, że taki wpływ wywrze na nim kariera. Lisa wytrzymywała jego wyskoki, ale do czasu. Kiedy po sukcesie filmu „Uwierz w ducha” w jego portfolio używek pojawiła się kokaina i rozpacz, bo para nie mogła mieć dzieci, powiedziała dość. Uznała, że wzięcie udziału w rozbieranej sesji ocuci męża. Fakt, na pewien czas Swayze przypomniał sobie, że otoczka skandalu to nie jego bajka i chce spokoju. Po latach mówił, że to żona wyrwała go z nałogu, choć nieoficjalnie nigdy nie rzucił alkoholu, kilkakrotnie narażając swoje życie będąc pod jego wpływem. Nigdy jednak nie powiedział złego słowa na temat swojego małżeństwa i trwał przy żonie nawet wtedy, gdy wystąpiła nago na okładce pisma. Choroba, która zabrała wszystko W sylwestra 2007 roku poczuł, że szampan ma inny smak. Metaliczny posmak był sygnałem nadchodzącego nieszczęścia. W styczniu 2008 roku wykryto u niego nowotwór trzustki. Po wyniki nie był w stanie pojechać osobiście - to Lisa musiała przekazać mu wieści. Zapłakana oznajmiła mu diagnozę - rak trzustki. Lekarz nie dawał mu większych szans, ale Swayze był typem wojownika. Terapia za terapią... Ich pozytywne skutki przyćmił rozwój nowotworu. Swayze choć walczył, nawet po przebytej operacji, podczas której usunięto mu część żołądka, zmarł w nocy z 14 na 15 września 2009 roku w Los Angeles. Miałem w życiu więcej pięknych momentów niż inni, to była niesamowita przygoda. Umieranie mnie nie przeraża - zapewniał fanów, którzy obserwowali jego ciężką walkę z chorobą nowotworową. Jego prochy zostały rozsypane na jego ulubionym ranczu w Nowym Meksyku (niedługo po jego śmierci żona sprzedała nieruchomość). Po śmierci aktora okazało się, że zostawił żonie list miłosny, który nagrał na dyktafonie, kiedy nie był już w stanie utrzymać długopisu. Przeżyli razem 34 lata. Niemi, która 25 maja 2014 roku wyszła za mąż za milionera, jubilera Alberta DePrisco, nie utrzymuje kontaktu z rodziną zmarłego. Artykuł pierwotnie opublikowano Czytaj także: „Nie musiała zginąć. Osierociła synów, ale pamięć o niej nie umrze - życie księżnej Diany”Dramatyczne życie Keanu Reevesa. Czy pogodził się z utratą córki?Ofiara sekty czy naiwna aktoreczka? Prawda o związku Katie Holmes i Toma Cruise'a

wywiad z patrickiem swayze